Asystent głosowy jako interfejs, co można z nim zdziałać
Może pamiętacie moje pierwsze wzmianki o asystentach głosowych, kiedy to używałem Cortany do włączania lampki. Poszedłem trochę dalej i teraz asystent jest ze mną jako osobne urządzenie. Tym razem testowałem urządzenie od Googla, przeczytajcie jak wyglądało moje parę tygodni z asystentem.
Zobacz też: Hej lampko, włącz się!
Zapraszam do zobaczenia filmu, w którym pokazuję jak asystent wygląda w praktyce i co potrafi.
Tutaj strona, na której można zobaczyć, jakie rozkazy możemy wydawać urządzeniu.
W mediach widać wyraźnie, że asystenci głosowi wprowadzają się do naszych mieszkań. Wielu z nas ma obawy. Chciałbym je trochę rozwiać i opowiedzieć jak to wszystko wygląda.
Jak widać na filmie, jest dobrze jeśli chodzi o działanie. Z pewnością działa to lepiej niż Cortana na PC, która nie do końca zawsze dobrze zbierała mowę; tutaj naprawdę cały pokój jest w zasięgu asystenta i nie trzeba się starać o bardzo wyraźne wypowiadanie większości komend (chyba że wymawiamy nazwisko mało znanego artysty i prosimy o jego muzykę). Kiedy się budzę i zaspanym głosem majaczę żeby wyłączył budzik – działa.
Najtrudniejszy był proces przyzwyczajania się do mówienia do urządzenia. Chyba każdy z nas widzi w tym coś trochę dziwnego. Jednak po chwili zaczynamy zauważać, że ten interfejs (mowa) jest bardzo naturalny i co najważniejsze, wymaga od nas zdecydowanie mniejszego skupienia niż aplikacja na telefonie, w której aby coś przeczytać, musimy przesunąć fragment tekstu palcem.
Wszyscy sceptyczni mogą przetestować Google Assistant (to ta sama aplikacja, co jest na Google Home) na telefonie. Wystarczy przełączyć telefon na anglojęzyczny, a Google Store i Aplikacje Google ściągnąć w wersji beta. Na początku aplikacja wygląda bardzo podobnie do Google Now, który jest nawet dostępny w języku polskim, lecz po chwili widać, że ma do zaoferowania więcej opcji.
No właśnie ostatnią kwestią jest język – użytkownik nie jest może mieć problemu z mówieniem po angielsku, czy słuchaniem po angielsku. Niektóre opcje, z których korzystamy w naszym kraju, trudno uznać za użyteczne bez możliwości korzystania z języka polskiego. Kiedy chcemy np. zapytać o słowo z polskimi znakami, puścić muzykę zespołu o polskiej nazwie, albo kiedy pytamy, gdzie jest najbliższa pizzeria, musimy się trochę nagłowić jaką to ulice podał nam Google.
Teraz przejdźmy do tego, co jest ciekawsze z punktu widzenia tematyki bloga. Czyli – co możemy tu sami poczynić. Nie każdy zadowoli się przecież systemem, który pokazałem na filmie, czyli sonoff lub znajdzie jakąś kosztową alternatywę.
Zobacz też: Przeprowadzka: budżetowa stacja multimedialna
Cortana na PC była w tym wypadku trochę bardziej wdzięczna, mieliśmy dostępną opcję działania na komputerze, język dla którego jest sporo przykładów i wszystko łatwo można było uruchamiać w sieci lokalnej.
W przypadku Google Home, wszystko odbywa się na serwerze więc mamy trochę utrudnioną pracę i wyjść mamy kilka. Niektóre bardziej user-friendly, ale za które musimy zapłacić; za inne mniej zapłacimy, ale jest to większa przeprawa.
Najprostszym rozwiązaniem zdaniem Googla jest użycie Diagflow API. Dla mnie jest to ładnie opakowane, ale niezbyt programmer-friendly. Filmik pokazowy, co i jak łatwo tam (podobno) zrobimy.
Przydatny w składaniu czegoś naszego może okazać się portal, który już opisywałem – IFTTT. Dzięki niemu możemy tworzyć wyrażenia, gdzie w pole „if” trafia Google Assistant. Na IFTTT znajdziemy w polu „then” webhook (kiedyś maker) – z jego pomocą możemy już coś zrobić, ale potrzebujemy adresu w sieci. Niestety, musimy mieć albo VPN albo publiczne IP, dynamiczny DNS, albo jeszcze inne rozwiązanie, choć zawsze wiąże się to z kosztami. Ja mam pomysł na użycie swojego hostingu i domeny, ale o efektach będę pisał osobno.
Zobacz też: Przydatne aplikacje/strony
Wiadomo, że dla wielu dobrym rozwiązaniem będzie połączenie takiego Google Home z czymś, co już znamy, np. z Raspberry albo jakąś automatyką korzystającą z protokołu MQTT. Możemy posiadać konto na jakiejś płatnej stronie z MQTT, albo darmowe konto np. cloudMqtt. Niestety, to rozwiązanie nie jest tak prosto bezpośrednie, ale jak widać na poniższym filmiku, da się.
Zobacz też: Warsztaty Raspberry Pi
Można jeszcze korzystać z takich aplikacji jak Tasker, ale to nie wydaje się zbyt intuicyjne z mojego doświadczenia.
Najbardziej alternatywną opcją jest coś, co jeszcze będę testował i osobno opisywał, mianowicie Messenger. Tak, ten od Facebooka. Co on ma do tego? Możemy z niego korzystać na IFTTT. Mnie przypadł do gustu, jako pewnego rodzaju interfejs na przesył informacji z Raspberry. Można go także umieścić w polu „then” na IFTTT i można odczytywać wiadomości na Raspberry.
To były jednak opcje, póki co, głównie do komunikacji Google Home → automatyka domowa. Jednak trudniej jest, jeśli chcemy, aby Google coś nam powiedział. Zauważyłem jednak, że Google Home potrafi się sam odezwać nawet bez „hey google” lub „ok google”. Ma to miejsce przy przypomnieniach. Kiedy wybija czas na przypomnienie, Google Home sam odzywa się jego treścią. Dzięki Google Calendar API możemy dodawać takie przypomnienia nawet na za minutę od stwierdzenia, że trzeba dodać takie przypomnienie. Dzięki temu łatwo możemy uzyskać opcję, w której Google nas o czymś alarmuje (np. przegrzanie kotła c.o., o którym wie Raspberry).
Zabawy póki co jest sporo, a Alexa od Amazona chyba stara się być bardziej programmer-friendly, więc zobaczymy – może konkurencja sprawi, że Google pójdzie też w tę stronę.
Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania, chętnie odpowiem. Jeśli macie jakieś swoje ciekawe pomysły co do Google Home – też piszcie, coś może z tego powstanie (:
Jeśli artykuł w jakiś sposób Tobie pomógł , możesz wpierać blog, aby nowych materiałów przybywało więcej. Zapraszam TUTAJ.
It’s hard to come by educated people on this topic, but you seem like you know what you’re talking about! Thanks|
Trochę mi się to skojarzyło z technologiami z „Czarnego lustra”. Dobre! 🙂